Dzisiaj nazwa „kolędy” kojarzy się przede wszystkim z pieśniami o tematyce bożonarodzeniowej, względnie odwiedzinami duszpasterskimi w tymże okresie, odbywanymi we wszystkich parafiach polskich.
Przypuszcza się, że kolędy polskie powstawały najpierw w środowisku franciszkańskim, zwłaszcza franciszkanów obserwantów. Należy tu jednak przypomnieć, że sam termin „kolęda” w znaczeniu pieśni bożonarodzeniowej ustalił się dopiero w XVII wieku.
Zrozumiałe jest, że kolędy wypełnione były (i są) tematyką nawiązującą do biblijnych opisów narodzin Chrystusa Pana, zwłaszcza do wydarzeń Nocy Betlejemskiej, pokłonu pasterzy, klimatu groty czy stajenki, w której przyszedł na świat Zbawiciel. Stopniowo kolędy zaczęły przypominać inne wydarzenia związane z dziecięctwem Chrystusa: rzeź niemowląt, hołd mędrców (czyli tzw. Trzech Króli), sen św. Józefa (pierwszy i drugi), ucieczkę do Egiptu itd. Z przekazów apokryficznych, do kolęd (a także do żłóbka) „przywędrował” wół i osioł, później dromadery, na których podróżowali Królowie, itd.
Kolędy bowiem, to nie tylko rzeczowa, biblijna „teologia faktów”, ale to także specyficzny, literacki gatunek śpiewanej teologii, w której jest miejsce na pewne spoufalenie z Bogiem-Chrystusem. Właśnie w kolędach, których ideą powstania było przekazać ubóstwienie człowieka w Jezusie Chrystusie, dokonuje się odwrotny proces – „uczłowieczenie” Boga. Dlatego kolędy są takie „ludzkie”, rodzinne, swojskie, nasze, bliskie.